Jaki będzie rok 2018? Oczywiście nie wiadomo, nie sposób to przewidzieć. Znane są tylko pewne zapowiedzi. Wiadomo, na co będzie zbierała Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy i kiedy odbędzie się jej finał. Wiadomo, że VAT będzie nadal wynosił 23 procent, a drobni przedsiębiorcy nie doczekają się składek ZUS naliczanych od wysokości przychodu do 5000 zł. Budżet będzie obciążony większą liczbą emerytów. I na tym chyba koniec prognoz. Ale jedno jeszcze wiadomo na pewno:
Potrzebne będą firmowe kalendarze
Na ten gadżet zawsze jest popyt. Firmy zamawiają kalendarze na użytek własny i do rozdawania. Czy jest to efektywna forma reklamy? Trudno powiedzieć, ale wiadomo, że po ładny, darmowy kalendarz zawsze wyciągnie się wiele rąk, bez względu na to, czy jest to kalendarz książkowy, ścienny, trójdzielny, listkowy czy biurkowy. Kalendarze na 2018 rok będą trafiały do biur i biurek, na ściany i do aktówek. Z czasem niektóre z nich, te z miejscem na notatki, zaczną się zapełniać adresami, numerami telefonów, terminami, nazwiskami i nazwami.
Będą ocalać od zapomnienia miliony ważnych spraw, służyć do bazgrolenia podczas nudnych nasiadówek, do gry w kółko i krzyżyk, gdy szef po raz kolejny nudzi o dynamicznym rozwoju. Będą – głównie te na ścianach – obiektami tęsknych spojrzeń, kierowanych z nadzieją, że czerwony, przesuwany kwadracik zbliży się wreszcie do piątku, a przezroczysty pasek, na którym ten kwadracik jest umocowany, zacznie w końcu poruszać się po kartach lipca i sierpnia. Wszystkiego o druku kalendarzy można się dowiedzieć ze strony http://druk-kalendarzy.com.pl/.
Firmowe kalendarze w prywatnych rękach
Tak to już jest, że firmowe kalendarze trafiają także do prywatnych domów. Biorą je pracownicy, ich rodziny, potem kalendarze wędrują dalej – do przyjaciół, znajomych. „Słuchaj, mam taki piękny kalendarz książkowy na 2018 rok, może potrzebujesz?” – taki tekst padnie w niejednej rozmowie telefonicznej i zostanie napisany w niejednym mailu. W niejednej firmie co zapobiegliwsi wezmą przecież kilka, jeśli tylko będą mieli nieograniczony dostęp do właściwej szafki. Gdzie indziej obowiązywać będzie ścisła reglamentacja i kalendarze trafią tylko do wybranych.
W styczniu będzie popłoch
Zawsze zdarzają się zapominalscy. Ci, którzy zapomną o zamówieniu w porę druku kalendarzy. Będą szukali drukarni, która wykona zamówienie na cito, „na gwałt”. Jeśli nie znajdą, zaczną przeszukiwać hurtownie książkowe i papiernicze, bo a nuż któraś ma odpowiedni zapas czegoś neutralnego, a ładnego i praktycznego.
Lepiej więc pamiętać, że opracowanie i druk wymagają nieco czasu, toteż zamówienie trzeba złożyć z odpowiednim wyprzedzeniem.